21 lut 2015

Everest, mała obsesja.

"Fajny film widziałam".
Byłam w kinie na filmie "Everest - poza krańcem świata", dokumencie o zdobyciu Everestu. Część fabularna przeplata się z archiwalnymi filmami i zdjęciami. Czasem nie zauważa się przejścia jednej części w drugą, a widoki, jak to się mówi, zapierają dech w piersi. Na takie filmy trzeba "szybko chodzić", bo niestety szybko z kin znikają. Gorąco polecam wszystkim, którzy lubią góry.







Efekt filmu jest taki, że nic nie szyję, nie haftuję, nie fotografuję, bo mam chwilową obsesję. Namiętnie czytam wszystko o Evereście co mi wpadnie w ręce, obejrzałam na You Tube prawie wszystkie filmy dokumentalne na temat wypraw, przeczytałam prawie wszystkie wywiady i artykuły jakie znalazłam w sieci na temat Himalaizmu.  Nie będę ich tu oczywiście streszczać, kto chętny, sam znajdzie.








Sama kiedyś doszłam, a właściwie ledwo  doczłapałam  do bazy pod Everestem.  Choćby mi dopłacano, dalej bym nie poszła. Tym bardziej podziwiam tych, którzy dają radę, chociaż kontrowersji jest we wspinaczce sporo, a w komercyjnych wyprawach jeszcze więcej. 
Na koniec moje zdjęcie, "takie tam, z Everestem":




Kolejny efekt filmu jest taki, że bardzo mi się zechciało gdzieś ruszyć. Choćby w Beskid Niski :)
Pozdrawiam, Iza.

3 komentarze:

  1. Obsesja ciekawa,...dla mnie imponujące jest miejsce do którego dotarłaś "taki Twój mały, wielki Everest".
    Ja też teraz mam parę obsesji, które pożerają czas, ale dobrze mi z tym.

    OdpowiedzUsuń
  2. I nie było momentów?!
    :D
    Ja też chcę w góry!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie było :)
    A góry ciągle wzywaja!

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są moderowane. Jeśli ich nie widzicie, poczekajcie cierpliwie na publikację. Nie piszcie ich ponownie. Dziękuję.
Comments are moderated. If you don`t see your comment, please be patient. It may be posted soon. Do not post your comment a second time. Thank you.