Długo się broniłam przed ceramiką, ręcami i nogami. Nie dlatego, że mi się nie podoba, tylko dlatego, że obawiałam się, że mnie wciągnie kompletnie. A doba nie jest z gumy. Jednak stało się, przepadłam.
Ostatni urlop spędziłam właśnie na plenerze ceramicznym.
Wiem, że jest nieostro, ale tak ma być :) |
Kto nie wie, to powiem, że wypalałyśmy nasze prace w technice Raku. Kto wie, to widzi :) Ja, jako kompletnie początkująca nie miałam świadomości, co mi się trafiło. Trochę jak ta ślepa kura:) Wypal Raku nie jest wcale tak łatwo dostępny. Dopiero teraz przychodzą mi pomysły do głowy, ale to normalne podobno.
Pozdrawiam, więcej zdjęć wkrótce, Iza.
Iza, nie mogłam się doczekać tego posta. I nie mogę się doczekać następnych:))
OdpowiedzUsuńOjej, mam nadzieję, że się nie zawiodłaś. I że za rok pojedziemy razem :)
OdpowiedzUsuńNie, nie zawiodłam się.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię technikę Raku, bo jest w niej coś z magii i - grozy. Twoje Raku było o zmroku dlatego wygląda jeszcze bardziej magicznie. Lubię oglądać na blogach zdjęcia z wypałów. Obserwowałam Raku na Warszawskich Spotkaniach Ceramicznych i przeżywałam każdy wypał choć nie było tam moich prac.
Musisz tam być za rok i za rok mam nadzieję pojechać z Tobą na plener.
Tak, wyglądało to wszystko jak Sabat Czarownic :)
OdpowiedzUsuńWszystko jeszcze przed nami!
Sprawa wygląda klimatycznie ;) Pochwal się pracami!
OdpowiedzUsuńKilka skończyłam, wkrótce pokażę :)
OdpowiedzUsuńNo wow, jestem pod wrażeniem :)
OdpowiedzUsuń