Wakacje się skończyły, czas zdać relację z lata.
Znowu lepiłam garnki! Jakby ktoś nie wiedział, co mnie najbardziej kręci ostatnio ;)
W zeszłym roku byłam na warsztatach u Jurka Szczepkowskiego, w tym zaś u Piotra Skiby. Obaj są świetnymi nauczycielami i mistrzami, ale tworzą w innej stylistyce. U Jurka są klimaty z dalekiej Azji, u Piotra Skiby zaś ludowe - polskie, gdyż uczył się on u tradycyjnych garncarzy i ludowe rzeczy tworzy. Jest tez on autorem książki podręcznika " Garncarstwo, sztuka pięciu żywiołów".
Kurs miał miejsce w Jadwisinie pod Lublinem:
Na pięknej polskiej wsi, wśród pól i łąk:
Uczyliśmy się robić naczynia tak, jak dawniej robili to garncarze ludowi.
Oto przykład kubeczka
i miski mistrza:
Nasze prace:
Dwojaki moje jeszcze są bardzo toporne, ale dwa takie same naczynia zrobić nie jest łatwo.
Taka duża miska nie moja, to wciąż przede mną.
Ale takie już umiem:
Nie mówiąc o kubkach i filiżankach.
Oto mój "urobek" z pierwszych dwóch dni, jeszcze bez uszek:
I cukiernica:
Jak to na plenerach bywa, mogliśmy wypalić tylko te rzeczy, które zdążyły wyschnąć, wypał ze szkliwem też był ograniczony ilościowo. Ale nie było żadnych limitów co do ilości prac, wszystko co zostało do schnięcia zostanie wypalone i będę mogła odebrać. Mam pretekst do wycieczki ciekawej :)
Piec z biskwitem:
Piec po drugim wypale:
Nasze prace:
Część moich prac poniżej. Jak znajdę czas, pokażę wkrótce na zdjęciach detale..
Podsumowując - to były bardzo udane warsztaty. Dużo się nauczyłam, zrobiłam spore postępy. Poznałam nowe techniki, inny styl, inne wykończenia prac. Ciągle szukam swojej drogi, to czego się nauczyłam przyda mi się bardzo. Dowiedziałam się też, że jestem już średniozaawansowana oraz zdolna i dociekliwa. Super!
Dowiedziałam się też, że Harry Potter to Harry Garncarz. Jakoś mi to umknęło, a nazwisko to wybrane nie bez przyczyny. Garncarzy zawsze uważano za osoby bliskie duchom, bogom, Bogowi i zjawiskom nadprzyrodzonym. Ktoś musiał im pomagać, skoro taka magia się pod ich rękoma dzieje!
Dowiedziałam się też, że Harry Potter to Harry Garncarz. Jakoś mi to umknęło, a nazwisko to wybrane nie bez przyczyny. Garncarzy zawsze uważano za osoby bliskie duchom, bogom, Bogowi i zjawiskom nadprzyrodzonym. Ktoś musiał im pomagać, skoro taka magia się pod ich rękoma dzieje!
Na koniec, koty!
Bez kotów i kawy życie byłoby ..... (nie powiem, brzydkie słowo wstaw).
Pozdrawiam, Iza.
PS
Jeszcze film z Piotrem Skibą: