Zaczynam nowy zwyczaj na mym blogu. Zwykle pokazywałam prace skończone. Teraz zapraszam do działu "na tamborku", albo "Work In Progress", albo "Coming Soon". To taki mój osobisty pamiętnik, motywator i uwiecznienie miłych chwil spędzonych nad haftem.
Ostatniej niedzieli, na zielonej trawce, o zachodzie Słońca:
Moją muliną nr 1 jak na razie jest DMC, ale sprawdzam ostatnio częściej Madeirę. Bardzo podoba mi się stosunek ceny do jakości i ilości ( aż 10 m ). Rewelacyjny jest sposób pakowania - nic się nie brudzi ani nie plącze, etykiety nie spadają, nic nie trzeba przewijać ani kupować dodatkowo do przechowywania. Nitka zachowuje się trochę inaczej niż DMC, tak jakby była ciut sztywniejsza, ale już się przyzwyczaiłam, a haft wychodzi bardzo ładnie. Haftowałyście kiedyś Madeirą i macie jakieś spostrzeżenia?
Pozdrawiam, Iza.
9 komentarze:
Nigdy nie miałam muliny tej firmy, ale faktycznie opakowanie ciekawsze i jak piszesz 10 m to zawsze lepiej niż 8m :)
Oj, znam te inicjały z wiadomej książki :) Już jest cudnie :)
Haftuję madeirą często i mam zupełnie takie same spostrzeżenia :) Pakowanie jest genialne :) Tylko jak zostanie nitki, trudno ja na powrót umieścić w środku :)
Do środka z powrotem nie wpycham ;), owijam po prosto opakowanie.
Piękny hafcik się wyłania, czekam na więcej:)
Nie haftowałam jeszcze Madeirą ale przymierzam się do jej zakupu:) zawsze kiedyś musi być ten pierszy raz:-)
Pozdrawiam:)
podoba mi się haftowanie tymi mulinkami a zgadzam się zaletami, które wymieniłaś ale ich pakowanie ma jedną wadę: co z muliną, która pozostała po hafcie, z tą już rozdzieloną??
Przyczepiam do opakowania: albo owijam albo zahaczam o perforację na górze - np węzłem kotwicznym. :)
Wyciągam nitkę na bieżąco, niewiele mi zwykle zostaje.
Fajny pomysł z nowym zwyczajem:) Będzie coś ładnego:)
Postaram się, każda okazja do czegoś ładnego jest dobra :)
Prześlij komentarz