Haftowałam ostatnio saszetki lawendowe. Zestawik na zamówienie :)
Przypomniałam sobie, że mam lnianą mulinę:
Niełatwo się tą nicią wyszywa, ale efekt naturalności wart był poświęceń :) Niestety kolory wyszły trochę blado na naturalnym lnie, szybko więc dorobiłam drugi zestaw saszetek, tym razem cały bordowy. Muszę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolona. Oto efekt:
Pozdrawiam serdecznie :)
I embroidered a set of lavender sachets, it was a custom order. I decided to use stranded linen. This thread is not easy to embroider, but the result was very nice. Ther embroidery looked very naturally, unfortunatelly the colours seem to be too pale on natural linen. New set made only with purple thread looks much better.
9 komentarze:
Pięknie wyszło, też mam taką mulinę w swoich zbiorach, ale jeszcze nią nie wyszywałam.
Kup sobie wosk do mulny, to łatwiej się będzie wyszywało tą lnianą. A saszetki cudne i wyjątkowo eleganckie.
Lubię lnianą mulinę choć przyznaję,że haftować nią niełatwo ale liczy się przecież efekt końcowy.Twoje saszetki są cudowne!!!
Pozdrawiam:)
Śliczne! :)
Ja się dopiero szykuję na lniane muliny, ale tymczasem mam kolejką haftów zwykłymi :)
Jejć, ile ja się jeszcze muszę nauczyć, dowiedzieć. A więc istnieje także coś takiego jak lniana mulina. I to 100% lnu. Pięknie wyglądają te kolorki u Ciebie a saszetki - brak mi słów.
Piękne :)
Dziękuję za radę z woskiem, choć już mulinę wyczuwam i radzę sobie. Nitki nie mogą być za długie i trzymamy igłę na oczku, żeby nitka się nie przesuwała. I tak się będzie trochę siepać ( co za słowo :) ), ale mniej.
Wkrótce pochwalę się nowymi lnianymi nićmi :)
Dziękuję za komentarze, ciekawa jestem waszych prac z lnem.
Pozdrawiam, Iza.
efekt zachwycajacy :)
zjawiskowe :)
Prześlij komentarz